Czy nauczyciele powinni mieć większy wpływ na podstawę programową?

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że obecnie panuje niezły chaos w szkolnictwie. Mamy XXI wiek i wiele noowych narzędzi edukacyjnych, sale są wciąż unowocześniane, ale jednak wciąż panuje przysłowiowa „stara bieda”. Coś jest nie tak i nie trzeba wcale być ekspertem, by to zauważyć. I nie mamy tutaj na myśli tylko samego działania ministerstwa oświaty czy też cięgle straszących protestami nauczycieli, lecz choćby to, że podstawa programowa jest zdecydowanie za duża i za długa. Tutaj pojawia się więc w pełni uzasadnione pytanie: czy nauczyciele powinni mieć wpływ właśnie na podstawę programową?

Tytułem wstępu, czyli kto ustala podstawę programową?

Zacznijmy od tego, że wszelkie kwestie związane z programem nauczania ma w swojej kompetencji Ministerstwo Edukacji Narodowej, ale i administracja zespolona, czyli kuratoria oświaty. I choć w ostatnich latach w doszło do zmian w ministerstwie to nietrudno odnieść wrażenia, że nadal coś jest nie tak. Otóż pomyślcie tylko, jak bardzo dzieciaki są przeciążone programem nauczania. Nauki jest na tyle dużo, że uczniowie nie nadążają z nauką. A gdy już się nauczą to i tak zapewne niedługo zapomną, bo w szkołach często uczy się rzeczy, które zasadniczo nie są do niczego potrzebne. W końcu pomyślcie tylko jak często w dorosłym życiu macie sposobność obliczania cosinusa. Cóż, nam się jakoś nie zdarzyło. A teraz pomyślcie, jak wiecie dzieci ma problem żeby odpowiedzieć na pytanie: kiedy został obalony komunizm, czy kto było dowódcą Armii Krajowej w czasie Powstania Warszawskiego? Program nauczania jest tak duży i długi, że i tak dzieci nie są w stanie wszystkiego się nauczyć i uczą się do tego rzeczy, których nauka nie ma sensu. A do tego wszystkiego jeszcze z roku na rok wyniki egzaminów są coraz gorsze. Teraz pomyślcie, czy aby ministerstwo działa w interesie dzieci? Być może to nauczyciele powinni mieć większy wpływ na podstawę programową?

Czy nauczyciele powinni mieć większy wpływ na podstawę programową?

Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie wcale nie jest jednoznaczna. Z jednej strony to właśnie oni powinni rzeczywiście mieć wpływ na to, czego dzieci się uczą w szkole, ale z drugiej strony mogli by wtedy uczyć dzieci zgodnie z własnymi poglądami. A to już byłaby niejako indoktrynacja. Szkolnictwo powinno być w pełni obiektywne i niezależne. A czy takie może być? Zapewne nie. Wystarczy tylko przypomnieć sobie podręcznik do historii i teraźniejszości i wywody autora na temat dzieci poczętych metodą in vitro. A przecież żyjemy w demokratycznym kraju, gdzie każdy ma prawo być kim chce i nikt nie może być dyskryminowany za to kim jest. A jednak dyskryminacja wciąż jest i można powiedzieć, że jest na każdym kroku. Oznacza to, że zamiast skupiać się na dobru dzieci, są osoby, którym zależy tylko i wyłącznie na tym, by nakazać innym życie według ich filozofii czy światopoglądu. Oznacza to, że gdyby nauczyciele mieli realny wpływ na to, czego uczą również mogłoby dojść do nadużyć w tej sferze, ale jednak nie musiałoby się tak stać.

A co z lekturami?

Wiele dzieci stresuje się zbliżającymi się egzaminami. Jest to w pełni zrozumiałe, wszak podstawa programowa jest długa i zwyczajnie ciężko dzieciom nauczyć się wszystkiego. Do tego wiele z nich bardzo obawia się na egzaminie ósmoklasisty lektur. Ich lista jest długa, a poziom przerobienia nie zawsze szczegółowy. Pomyślcie tylko, że dzieci uczą się początków „Pana Tadeusza” na pamięć, zamiast skupić się na tym, o czym jest tak naprawdę ta książka. Piękne wiersze Baczyńskiego mówiące o wojnie, ale i miłości także są przerabiane w 8 klasie pomimo tego, że przecież dzieci w tym wieku mogą jeszcze nie do końca rozumieć powagi słów tego poety, który swoją drogą jest jednym z najwybitniejszych. Pomyślcie jeszcze, że obok dzieł naprawdę wyjątkowych, znajdują się pozycje, których nigdy nie powinno tam być. Lekturą uzupełniającą jest Nela Mała Reporterka – Nela na kole podbiegunowym. I tego już nie skomentujemy, bo jaki można dać komentarz do zestawienia Baczyńskiego czy Białoszewskiego z Nelą Małą Reporterką.

Wniosek

Coś z programem nauczania jest nie tak i rzeczywiście powinien pójść do całkowitej zmiany. Trudno jest nazwać osoby, które go ustalały ekspertami, skoro zestawiają piękną poezję z książką tak infantylną. A w tym wszystkim są nauczyciele, którzy nie mają na nic wpływu, choć oni i rodzice powinni przecież mieć. Przy czym dzieci trzeba uczyć niezależności, a nie bycia trybikiem w machinie.